Coś się kończy, coś się zaczyna. Wiedźmin
Wczoraj skończyłem w końcu czytać sagę Wiedźmińską. Mogę powiedzieć, ze znam wszystkie utwory osadzone w universum Sapkowskiego, oprócz polskiej superprodukcji kinowo-telewizyjnej i drugiej części gry. I o ile superprodukcji ruszać nie będę, o tyle drugą grę kiedyś złapię... jak zaktualizuję sprzęt komputerowy (Sama gra do tej pory będzie już dawno po wersji 2.0).
Ale wracając do samego wiedźmina. Jestem pod wrażeniem kawałka dobrej roboty, którą wykonał Sapkowski. I tego, jak poprowadził swojego bohatera do końca, do samego końca, historii i jego samego. Choć przyznam, że czytanie ostatnich kilku rozdziałów szło mi bardzo opornie. Nie bardzo przepadam za zakończeniami chociaż to nie jest takie znowu złe. Prawdę powiedziawszy, dobrego zakończenia sagi Wiedźmińskiej sobie wyobrazić nie mogę. Z jednej strony, gdyby naprawdę ocalał, byłoby to zbyt sztampowe, a gdyby naprawdę zginął... chyba za bardzo czytelnik się zżywa z Geraltem, by miał zostać tak po prostu uśmiercony. Swoją drogą taki kompromis też zostawia niedosyt.
I dopiero z gry można się dowiedzieć części dalszej... choć prawdę powiedziawszy, teraz w grze brakuje mi Yen. I Geralt, który cudownie się pojawił, choć obarczony amnezją jest taki dziwnie i zwyczajnie samotny, ograbiony z czegoś istotnego. Ciekaw jestem, jak panowie z CDP Red rozwiną temat w kolejnej grze o Wiedźminie.